Zgadza się! Mój św.p. dziadek Jan, mając 96 lat jeszcze wyprowadzał na łąkę owcę maciorkę, wraz z młodymi. Owcę trzymał na uwięzi, ta zaś wyczyniała różne hopki- starając się uciec Dziadkowi. Szarpała się, biegła a za nią Dziadek truchcikiem nie pozwalając jej uciec! Na pastwisku było już spokojnie. Dziadek nie pozwalał wyręczać się innym domownikom, do końca swego żywota (98 lat) był sprawnym, żwawym staruszkiem. Zmarł na zakażenie krwi (tężec), pod koniec 50-tych lat.