A może przyczynę uznano za skutek?
Załóżmy że 100 dzieci zaczyna sport. Dzieci które są lepiej rozwinięte, mają lepszą percepcję, wyższą inteligencję mają też w sporcie lepsze wyniki i dłużej wytrzymują. Słabsze rezygnują (przegrywają na boisku to i się zniechęcają) i po dziesięciu latach ktoś robi takie badania i mu wychodzi że sportowcy mają lepszą pamięć, koncentrację itp
Bogatsi rodzice więcej inwestują w całościowy rozwój swoich dzieci. Lekcje języka, sport, muzykę. Nie mówię że wszystko na raz ale na pewno bogate dzieci mają więcej zajęć pozalekcyjnych. Jak ktoś pójdzie do klubu sportowego i zacznie robić na tej próbie badania i na próbie dzieci które nie są w tym klubie to też będzie miał takie wyniki.
To jak by zrobić badania czy student prestiżowych uczelni ma lepszą pamięć, wyższą inteligencję niż pracownik budowy. Wyjdzie że student uczelni jest mądrzejszy (nie piszę że jest lepszym człowiekiem) i badacz wysnuje wniosek że uczelnia to główna przyczyna. Nie zauważy że zanim tam ktoś się dostał przeszedł sito, że poświęcił lata nauki, że zainwestował masę pieniędzy na korki itp. Sam wynik jest jego badań jest poprawny ale wnioski błędne, nawet założenia były błędne.